wtorek, 20 sierpnia 2013

Jovoy La Liturgie des Heures

Z reguły zapachy kadzidlane mnie nie wciągają. Powącham, docenię, wzruszę ramionami i pójdę dalej. Jednak ten zapach mnie poruszył, kusi.
Jovoy nie boi się, że to już było. Otwarcie przyznaje się, że wziął to co najlepsze z innych popularnych olibanowych kompozycji. Żar kadzielnicy Full Incense, czystość lnianego płótna szat Cardinala, biały dym Avignon oraz przede wszystkim pogodność i zachwyt nad sakralnym misterium Messe de Minuit. Wszystko doprawione jest terpentynową zielonością cyprysowych igieł i położone na przytulnej, kojącej bazie słodkiego, cielesnego labdanum.
La Liturgie des Heures ewidentnie kojarzy się z kościołem katolickim, ale bez ponurych konotacji, chłodnych murów katedr, surowości i zakłamania kleru. Jest czystym dymem cytrusowego olibanum palonego w ciepły sierpniowy dzień święta dożynek, podczas rytuału okadzania plonów i zwierząt. Pełne ciepła, światła i witalności zgromadzonych w owocach ziemi przez letnie miesiące. Jest jak porcja orzeźwiającego ciało i umysł kremowego sorbetu, jak haust czystego powietrza.

2 komentarze:

  1. O raju! Ale święto!
    Recenzja! I to recenzja perfum kadzidlanych.

    Będą kolejne? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki sabb, bardzo mi miło.
    wiem, że nic nie wiem. jakoś nie mam weny do pisania, jest niewiele zapachów, które mnie poruszą na tyle, być coś o nich powiedzieć treściwego, a nie chcę pisać samych krytycznych notek. zaś przede wszystkim po całym dniu w korpogułagu mam najczęściej chęć, jak to mawia Nisha, zawinąć zwłoki w dywan i nie istnieć. co w moim przypadku wygląda tak, że czołgam się do łóżka, przykładam okład z kota do głowy (kochany Moro) i zasypiam.

    OdpowiedzUsuń