wtorek, 19 lipca 2011

YSL Kouros

Niech mnie poczują!

Minister Zdrowia ostrzega: używanie Kourosa może powodować wyludnienie obszarów miejskich w promieniu setek metrów oraz społeczne wykluczenie noszącego wśród współpasażerów środków transportu.

Kouros to dziecię i esencja lat 80. obdarzony monstrualną projekcją i trwałością. Gargantuiczny twór niesiony na aldehydowej fali uderzeniowej wykrzykuje swoją obecność (normalka dla kreacji z tej dekady). Cywetowy pocisk trafiający wprost do układu limbicznego. Euforyzant.

Pewnego lipcowego wieczoru kiedy dotarła do mnie próbka K, pokazałem ją M. Cywet zaczął musować w nozdrzach i zaczęły się dziać z nami rzeczy dziwne. Dopadło nas wrażenie błogości, rozluźnienia, legliśmy na kanapach i zawładnęła nami niepokojąca potrzeba powąchania nadgarstka jeszcze raz oraz przede wszystkim nadnaturalna jurność. Przekonanie, że mając Kourosa na podorędziu można zdobyć wszystko i każdego.
Wyzwalacz kurewstwa.
Kurwos. 

W anglosferze o Kourosie mówi się, że to jeden z tych take-no-prisoners, polarizing fragrances.
Nie wiem jak to wyrazić po polsku, może wy mi pomożecie.
Opinie na temat Kurwosa są skrajne:
- Lizol. Skład poślednich kostek toaletowych. Peerelowski szalet, w którym dobry duch tego przybytku, Babcia Klozetowa ucięła sobie długą drzemkę. Trzytygodniową.
- Oślepiająco białe, czyste mydło. Wyprażony w upale marmur. (Wszak flakon jest wzorowany na greckiej kolumnie porządku doryckiego.)
- Garrigue. Śródziemnomorskie wawrzynowe zarośla parujące w żarze greckiego słońca.
- Niemyty przodownik pracy.

Osobiście w Kourosie czuję po trosze ze wszystkich powyższych, jednak paradoksalnie do  nut składających się na K. przeważa uczucie czystości. Wszak punktem wyjścia dla tego dzieła Pierre'a Bourdon (m.in. Cool Water, Dolce Vita, French Lover) była spalona słońcem Hellada z ich kultem (wyrzeźbionego, acz spoconego) ciała. Efekt ten osiągnął Bourdon wpuszczając w otwarcie duży haust aldehydowego podmuchu, który owiewa pęk gorzkiego laurowego listowia, kolendry, szałwii i kadzidła. Bazą dla ziół jest miodny sandałowiec, cynamon i sprawca tego fizjologicznego harmidru, cywet.
(Dla niewtajemniczonych, cywet to wydzielina z gruczołu okołoodbytniczego cywety, zwierzaka z rodziny łasicowatych. Obecnie oczywiście używa się cywetu i piżma pochodzenia syntetycznego.)


Kouros to dowód na wszechstronność twórcy i odwagę domu YSL za czasów jego dawnej chwały. Na uwagę zasługuje flanker, Kouros Cologne Sport (2003), skrojony na miarę współczesności, w którym niebrudny-aniczysty gorzkawy charakter pierwowzoru pozostaje zachowany, gdzie zielnym aromatom garrigue towarzyszy szorstki, ziarnisty cedr i całkiem zjadliwie podany jaśmin.

nos: Pierre Bourdon, 1981

7 komentarzy:

  1. co za zapach! marzy mi sie spotykac wiecej mezczyzn nim pachnacych, choc zdaje sobie sprawe, ze nie na kazdym sie dobrze uklada i moze stad te straszne opinie o nim, poza tym trzeba miec do niego lekka reke... to wielkie szczescie, ze powstal w czasach w ktorych powstal, jeszcze za zycia YSL, teraz przeszedlby tylko w niszy... Nobel dla Bourdona!

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietna recenzja. A czy ja moge stworzyc swoja Trojce. Otoz, kierujac sie sila razenia:

    Kurwos (uklony, Panie Michale)
    Bandit
    Bal a Versailles

    Bandita podobno czesto uzywala Marlena Dietrich. Ciekawam, co powiedzialaby na K. To odwazna kobieta byla.
    Ja moge nosic tylko BaV. Choc oba pozostale zapachy uwielbiam. Cyw/b/et jest taki szalenie sensualno-seksowny. Dziki zwierz.
    Pozdr. Nev

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo oryginalna recenzja. Podoba mi się. Kouros to niesamowite i ponadczasowe pachnidło. Definicja zapachu lat 80-tych XX wieku. A co do Nobla dla Bourdona, to Kouros dostał FIFI Award w 1982 roku.
    Rok wcześniej tę nagrodę pryznano zapachowi Pour Lui Oscara De La Renty. Polecam to pachnidło uwadze autora, bo to także duży kaliber i rzecz nadzwyczajna.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialna recenzja;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się styl, jakim pisane są Twoje recenzje.
    Natomiast dostrzegam pewną ironię w fakcie, że w kulturze wynoszącej na piedestał sterylną czystość wąchamy tyłki zwierząt.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem fanem Kouros'a od początku istnienia. Niedawno kupiłem wspomniany wyżej Pour Lui Oscara De La Renty i musze stwierdzić, że Kouros to ... plagiat. Oczywiście Kouros ma większą moc, ale nuty są bardzo podobne.

    OdpowiedzUsuń